Żegnał góral swą góralkę, idąc w świat daleki,
mówił: żegnaj moja miła, kochaj mnie na wieki.
O gdy za rok, za półtora powrócę do sioła,
to cię luba zaprowadzę na ślub do kościoła.
Minął roczek i półtora, a nie widać Janka,
wnet góralka zapomniała o słowach kochanka.
Za jakiś czas góral wraca z tą nadzieją w sercu,
że połączy się z swą lubą na ślubnym kobiercu.
Wstąpił do kościoła, widzi światła wszędzie,
i pyta się kościelnego: co tu dzisiaj będzie?
Oj góralu, oj, góralu, to ci mówię szczerze,
że twą lubą narzeczoną dzisiaj inny bierze.
Wchodzi orszak do kościoła, idzie panna młoda,
a to jego ulubiona, to jego Jagoda.
Panna młoda się spojrzała spod swojego wianka,
i tak nagle zobaczyła bladą twarz kochanka.
Panna młoda się pochyla na drużby ramiona,
gwar się zrobił po kościele: panna młoda kona.
Ludzie się porozchodzili do swojego sioła,
góral zapłakał żałośnie i wyszedł z kościoła.
Poszedł góral w góry, lasy, tam błądził do rana,
złożył ręce do modlitwy i wołał do Pana.
Kiedy ona już nie żyje, niechaj i ja zginę,
stanął nad brzegiem przepaści, rzucił się w głębinę.
A. Rachwał ur. 1937, Strzelce Wielkie (nagr. 2005),z "Pieśni ludu krakowskiego. Krakowiacy Wschodni"
(kategorie: polskie, liryczne, krakowskie)